Kolorowy i radosny festiwal zorganizowany pośród pięknej zielonej scenerii Parku Miejskiego w Jaworze, mnóstwo atrakcji, koncerty, zajęcia artystyczne oraz duuużo zdrowego i pysznego jedzenia – kolejna, V edycja jaworskiej Wegetariady już za nami (niestety). Po raz pierwszy z mężem braliśmy udział w tego typu imprezie i muszę przyznać, że jesteśmy pozytywnie zaskoczeni otwartymi ludzi, zaangażowaniem najmłodszych uczestników oraz dużym wyborem najlepszego roślinnego jedzenia na świecie. Marzy nam się więcej tego typu wegetariańskich festynów. Chcielibyśmy podzielić się kilkoma zdjęciami oraz naszą krótką relacją.
Dotarliśmy na miejsce, rozpakowaliśmy klamoty, chwyciliśmy aparat i ruszyliśmy w stronę parku – no właśnie, bardzo fajnie, że Wegetariada organizowana jest właśnie w takim miejscu, w parku, a nie na przykład na starówce; każdy kto chciał na chwilę odpocząć od muzyki i bazarków mógł pospacerować okolicznymi ścieżkami czy usiąść przy stawie i odetchnąć pośród zieleni. My tymczasem od razu podążyliśmy w stronę wege-bazarków, która zachęcała obfitym wyborem zdrowych roślinnych i lokalnych produktów:
Powyżej organizacja "Otwarte Klatki" działająca na rzecz praw zwierząt, która między innymi zachęcała uczestników do podpisania petycji o zlikwidowanie chowu klatkowego.
Nie zabrakło kilku stoisk, które serwowały pyszne wegetariańskie i wegańskie potrawy. Jedzenie było doskonałe!
Pepperminta. Ciasto nerkowcowe na fistaszkowym spodzie powaliło mnie na kolana, nie zapytałam jednak o przepis, postaram się sama odtworzyć i wrzucić na blog. Do tego koktajl z surowych ziaren kakao i mango.
Poniżej samosy - były doskonałe: ciasto pyszne – konkretne, ale też delikatne i do tego ten warzywny farsz… Obłędnie przyprawiony. Pycha.
Nadmienię tylko, że wbrew pozorom ceny były naprawdę przystępne.
Co prawda jadąc na Wegetariadę, nastawialiśmy się na nieco większe wydarzenie, tymczasem przypominała ona formę lokalnego, rodzinnego pikniku. I oczywiście nie ma w tym nic złego, ponieważ atmosfera była bardzo miła. Byliśmy przekonani, że spotkamy głównie młodych ludzi, uczniów, studentów, tymczasem zaskoczyła nas tak liczna obecność całych rodzin; dzieci bardzo angażowały się w przygotowane dla nich atrakcje: wspólną grę na bębnach, zajęcia artystyczne, lepienia w glinie, tworzenie ozdób z warzyw, warsztaty rzeźbiarskie, przedstawienia teatralne….
Bardzo podobał mi się fakt, że istniała możliwość wypytania i rozmowy dotyczące wegetarianizmu - sprzedawcy bardzo chętnie udzielali rad i polecali odpowiednią literaturę. Szczególnie istotne było to dla osób, które chciałyby zacząć przygodę z dietą wegetariańską, ale nie wiedziały jak się do tego zabrać. Uczestnicy festynu udzielali informacji, jak wprowadzić dobrze zbilansowaną dietę roślinną i które produkty warto wybierać. Można było otrzymać nieodpłatne broszury i ulotki na ten temat.
Najbardziej zaskoczyła nas ciepła atmosfera Wegetariady, otwarci i weseli ludzie, dużo dzieciaków siedzących na kocach i radośnie tulących się do swoich pupili. Nawet nasz pies Roki, na co dzień niezbyt skory do integracji z innymi psiakami, zadawał się trochę wyluzować...
Gdybyśmy mieli podsumować Wegetariadę 2015 trzema słowami? Przytulnie, kolorowo i smacznie. Mam nadzieję, że zdjęcia w większym stopniu niż moje słowa oddadzą radosną atmosferę Wegetariady i że zachęciliśmy Cię do udziału w tego typu imprezach, bez względu na to czy jesteś wegetarianinem czy nie.
Ja na pewno czuję się zachęcona i szkoda tylko, że w moim mieście nie jest nic takiego organizowane :{
OdpowiedzUsuńI to jest właśnie ten problem... fajnie byłoby, gdyby takie festyny były organizowane też w mniejszych miastach, a nie tylko tych dużych. My jechaliśmy 60 km :)
Usuń